KONIEC LENISTWA KOTY!
***
Po pół godzinie w domu zapadł względny spokój i cisza.
SOUNDTRACK
Kaya pobiegła do studia zgrać wszystko to co nagrali w lasach, za nią jak cień podążył Zayn, który od ich rozmowy w studiu stał się cichy i mrukliwy momentami gburowaty, ale miał w sobie sporo motywacji do skończenia projektu. Zaraz po zamknięciu drzwi usiadł w szklanej klatce i spojrzał jej wyzywająco w oczy. Puściła więc linię melodyczną i przekręciła lekko głowę wsłuchując się w rozgrzewającego się chłopca. I nagle wydarzyło się coś co do dzisiejszego dnia uznawane jest jako głos tamtego pokolenia. Pokolenia złamanego, przerażonego, zawsze schowanego za plecami innych generacji tych głupszych, ale tych, których zawsze zjadało własne ego.
A scrub is a guy that thinks he's fly
And is also known as a buster
Always talkin' about what he wants
And just sits on his broke ass, so...
Prawie w biegu złapała kartkę i zaczęła zapisywać słowa, które uderzyły ją, dziękując wszystkim bogom, że nagrała to co przed chwilą się wydarzyło. Podniosła wzrok wpatrując się w jego zaszokowaną minę. On sam nie spodziewał się tego co właśnie zrobił. Złapała za drugi mic i dwie godziny później siedzieli obydwoje obrzuceni kartkami na brudnym dywanie, na przeciwko siebie a ona śpiewała dalszy ciąg z wciąż przymkniętymi oczami.
I don't want no scrub
A scrub is a guy that can't get no love from me
Hangin' out the passenger side
Of his best friend's ride
Trying to holler at me
- Myślę, że ludzie mogą to traktować bardzo dosłownie. Rozumiesz, głupia dziana dziewczynka, która nie chce jakiegoś pętaka bez samochodu. - wymruczał Zayn. Byli jak w transie, kompletnie wyodrębnieni z rzeczywistego świata. Kaya parsknęła.
- Z tą ilością bólu, którą wrzuciłeś w to zaczynając? Nie ma takiej opcji. Z resztą to jest jak prowokacja. Ci co zrozumieją to dosłownie prędzej czy później dostaną po dupie. Kurwa Zayn... Dokonałeś czegoś niemożliwego. To jest głos pokolenia. Tego pokolenia wrażliwych, młodych ludzi, którzy przerażeni wizją robienia czegokolwiek, zastygają kąpiąc się we własnym bólu narzucając sobie fikcyjne ograniczenia. Zrobiłeś właśnie jebaną rewolucję w mojej głowie.
***
soundtrack
Wieczór zbliżał się małymi krokami, rozpadało się na dobre. Krople uderzały o drewno werandy, a pole szarzało we mgle. Dopiero po kilku godzinach od przyjazdu w końcu Harry ze spokojem wylądował na werandzie za wszelką cenę unikając studia, które zamknięte od ich powrotu mieściło w swoim wnętrzu cały jego niepokój. Miał nadzieję posiedzieć sam w spokoju, zastanowić się nad tym całym syfem, któy zaatakował jego głowę, próbując ratować resztki spokoju, uciekając od strachu, których sukcesywnie atakował jego spokojne jestestwo. Przeliczył się.
- Jesteś jak dziecko. - Jace, lekko rozczochrany po "popołudniowej drzemce" położył nogi na drewnianej barierce ganku i obserwował jak krople spadają na gumę zniszczonych tenisówek. - Nie, przepraszam... Jesteś dzieckiem. I mogę zrozumieć dlaczego. Od kilku lat nikt nie pozwalał ci dorosnąć, klaskano ci za zachowania chłopca z podwórka. Nie mówię tego z intencją obrażenia, raczej próbuję ci pokazać, że rozumiem.
Styles patrzył na niego z wyczekiwaniem, nie próbując się bronić. Blondyn mówił prawdę i chociaż nikt nie lubił jej słuchać, Harry nie zamierzał od niej uciekać.
- Nie mówię, że masz to zmieniać, to jest twoje - zrób z tym co chcesz. Ale Kaya jest bardzo podobna. - parsknął myśląc o następnych słowach. - Brzmię jak rozgoryczony rodzic, ale boję się, że to przeze mnie i Micky'ego. Rozpieszczaliśmy ją, bo kiedy do nas trafiła miała za sobą traumę a nie życie i bardzo chcieliśmy żeby była szczęśliwa. Ale to nie pomogło, a jedyne co zostało to jej doprowadzone do absurdu problemy z wyrażaniem uczuć, nie mówiąc już o zbliżaniu się do kogokolwiek na dłużej. Znajduje multum wytłumaczeń na bycie samą, ale płacze po nocach w tym duchu braku sensu. Przeraża mnie. Czasem naprawdę się boję, że nie poradzi sobie w prawdziwym życiu. Kiedy tylko coś zaczyna się walić, albo chociaż nie idzie dokładnie po jej myśli wpada w chory wir zabawy, nie wie kiedy przestać. Może być tylko cudownie albo koszmarnie. Brak jej środka. Jest na ciebie wściekła, albo cię kocha, jest euforycznie szczęśliwa, albo wpada w jakąś ciemność, z której nikt nie potrafi jej wyciągnąć. Jest egoistyczna i ma cechy socjopaty, i nic nie można na to poradzić, bo potrafi być słodka i piękna, nawet nie wiesz kiedy tobą manipuluje.
Uśmiech na twarzy bruneta potwierdził tylko, że przypuszczenia Jace'a o ich podobieństwie były trafne.
- Ona potrzebuje kogoś kto będzie się nią opiekował. I nie mówię tego jako jej rodzina, mówię to jako obserwator jej dojrzewania. Ty masz problem żeby zaopiekować się sobą. Najwyraźniej przez to ciągnie was do siebie, ale to nie skończy się dobrze. A ona nie może znowu cierpieć. Nie może, bo nie zniesie tego. Jest przerażająco krucha jak na tak silną osobowość. Rozsypuje się w chwilę. Zbiera się do kupy latami.
- Wiem o co chcesz mnie prosić. Chcę tylko żebyś wiedział, że... Nie uchronisz jej przed całym bólem, który ją czeka. Nie powinieneś właściwie bronić jej przed żadnym doświadczeniem, bo to one uczą. One tworzą człowieczeństwo, oddzielają ziarno od plewu - tych którzy z nich czerpią od tych, którzy nie dają im rady. Jest silniejsza niż ci się wydaje. Styles nie był gotowy na tę rozmowę. Bał się, że kiedy przyjdzie do niego zrozumienie tej sytuacji, kiedy zrozumie już trochę bardziej siebie i swoje zachowanie nie będzie chciał więcej widzieć Kai. To co się działo pomiędzy nimi było przerażające i pełne kompletnie niezrozumiałego bólu. Go już wszystko bolało, od początku czuł jakby ktoś wstrzyknął mu porządną dawkę eliksiru cierpienia.
Jace pokręcił głową z niedowierzaniem. - A ty? Ty też masz więcej siły niż wszyscy myślą? Wszyscy drżą o ciebie, jakbyś cały czas stał nad przepaścią. Louis przy każdym twoim gwałtownym ruchu podskakuje jakbyś miał zaraz się utopić, podciąć sobie żyły, albo jebnąć złoty strzał. Czemu?
Harry odwrócił wzrok, na ganek wbiegł Loki domagając się czułości, zaraz za nim pojawił się Micky. Rzucił im roztargnione spojrzenie, wymruczał coś pod nosem i wszedł do środka drąc się już od progu w poszukiwaniu Kai.
Styles zignorował pytanie blondyna. - Może pomożemy sobie nawzajem. Nie pomyślałeś o tym? Ja dokładnie wiem co ją boli. Pomimo tego, że czasem przysięgam, mam wrażenie jakby była mi obca.
A scrub is a guy that thinks he's fly
And is also known as a buster
Always talkin' about what he wants
And just sits on his broke ass, so...
***
- O kurwa...
Cały dom zszedł się do studia żeby posłuchać efektów pracy Zayn'a i Kai. Po pierwszym przesłuchaniu nikt nie powiedział ani słowa, Louis włączył po prostu utwór jeszcze raz. Suche wokale, jedynie z podbijającym to lekko nawet nierównym basem, który Kaya wystukała na magicznym pudełku. Dopiero po drugim razie Niall wykrztusił z siebie ten jeden krótki komentarz zawierający chyba opinię wszystkich zgromadzonych w pokoju. Zayn uśmiechnął się krzywo pod nosem.
- Myśleliśmy o skrzypcach, ale raczej jako część melodii, reszta elektroniczna.
- Właśnie. O tym chciałam z wami porozmawiać. Micky? Jace? Jest szansa?
Bracia spojrzeli po sobie. W końcu młodszy Joined przeniósł wzrok na siedzących blisko siebie Zayn'a i Kayę. - Szansa? Kocie. Byłoby zajebiście gdybyśmy mogli zrobić do tego muzykę, ale... to jest dobre. To jest bardzo dobre i chyba bałbym się, że to spierdolę.
Jace prychnął. - Nieprawda. Chcesz być częścią tego Micky, wierz mi. To esencja...
- Nas. To pieprzona esencja nas wszystkich. - powiedział Harry. - Nie tylko nas siedzących tutaj.
Zapadła cisza i tego momentu, gdyby zapytać ich nawet po latach, nie zapomnieli nigdy. Pieprzona wiekopomna chwila.
A scrub is a guy that thinks he's fly
And is also known as a buster
Always talkin' about what he wants
And just sits on his broke ass, so
No, I don't want your number
No, I don't want to give you mine and
No, I don't want to meet you nowhere
No, don't want none of your time
No
I don't want no scrub
A scrub is a guy that can't get no love from me
Hangin' out the passenger side
Of his best friend's ride
Trying to holler at me
I don't want no scrub
A scrub is a guy that can't get no love from me
Hangin' out the passenger side
Of his best friend's ride
Trying to holler at me
Trying to holler at me, at me
But a scrub's checkin' me and he's giving this kinda wink
And I know that he can not approach me
Cause I'm looking like class and he's looking like trash
Can't get with no dead beat ass
If you don't have a car and you're walking
(Oh yes son, I'm talking to you)
If you live at home with your momma
We're all in our private traps
If you have a shorty but you don't show love
Wanna get me with no money
Oh no, I don't want to, no
***
Sountrack- Dobra. Zobaczmy jak bardzo jesteście normalnymi chłopcami z dużą kasą na koncie. - zaśmiał się Micky umykając przed lecącą w jego stronę zapalniczką.
Dom powoli zapełniał się ludźmi. Jace z Micky'm zaprosili większość znajomych rodziny, którzy raczej fanami One Direction nie byli. Byli za to zabawni, pełni luzu i podobnie jak cały ten dom - dosyć specyficzni.
Kaya biegała po piętrze próbując na ostatnią chwilę wyglądać olśniewająco i przeklinała głośno Harry'ego, o którego notorycznie potykała się w korytarzu. On zaśmiewał się do łez i raz na jakiś czas podsuwał jej lustro z uformowaną na nim kreską białego proszku. Wszyscy byli na chmurce. Zayn tkwił przy telefonie, próbując po raz kolejny dodzwonić się do swojej równie sławnej dziewczyny, żeby powiedzieć jej pod wpływem impulsu, wyrzutów sumienia lub kokainy, że kocha ją najbardziej na świecie. Liam bawił się z kotem, który wyjątkowo zainteresowany nowym kumplem raz po raz drapał go po dłoniach, a Niall pomagał Tyler'owi wnosić sprzęt do domu . Rudzielec, były chłopiec Kai, był dj'em. Nie żadnym sławnym twórcą hitów, ale talentu też nie można mu było odmówić. Drzwi od werandy, które otwarte na oścież wpuszczały do domu wiatr i ludzi skrzypiały przeciągle. W końcu też zjawiły się wszystkie koty Kai, jakby przyciągnęło je zbiegowisko.
Jace i Louis upijali się do nieprzytomności grając w "Jak tylko usłyszę słowo One lub Direction piję shot'a." i wyglądali na prze szczęśliwych.
Do domu weszła ubrana w wypłowiałe futro blondyneczka, o lekko błędnym spojrzeniu i słodkim uśmiechu pełnym niewinności. Rozejrzała się, zauważyła w tłumie Micky'ego, podeszła więc szybko, zawisła na jego plecach i wyszeptała coś do ucha. Roześmiany brat Joined pocałował ją w usta i wskazał piętro. Dziewczyna praktycznie biegiem ruszyła w stronę schodów i zamarła widząc siedzącego na przeciwko nich Styles'a.
- Cześć... - wymruczał, seksownie mrużąc oczy. Jej policzki pokryły się czerwienią podniecenia, podeszła do niego, złapała go za podbródek i pocałowała mocno w usta.
- Więc Gwiazdora już poznałaś. - usłyszała lekko rozbawiony głos swojej przyjaciółki.
Kaya stała w progu wpatrując się z przekąsem w parę.
Blondynka zerwała się na równe nogi. Spojrzały po sobie i parsknęły równym śmiechem. - Przepraszam, weszłam tu i... On tu siedział. - Odwróciła się plecami do bruneta i spojrzała na Joined. - To jest chłopiec z One Direction.
- Wiem, Robin. Mieszka u mnie w domu. - Objęły się mocno kompletnie zapominając o siedzącym na podłodze Styles'ie.
- Patrz co znalazłam! - blondynka wyciągnęła z kieszeni małe różowe tabletki i podniosła błyszczące oczy.
- Chciałaś chyba powiedzieć - patrz co zjadłam. - wymruczała Kaya i sięgnęła po jedną. Kicia zachichotała.
Harry obserwował dziewczyny próbując znaleźć choć jedną rzecz, która by je łączyła, a były... Kontrastowo różne. Blondynka była entuzjastyczna i bezproblemowa.O wiele bardziej zadbana i miała większe piersi. Wpatrywała się jednak w Kayę jak w obrazek.
Mruczały coś pomiędzy sobą, stykając się dłońmi, jakby czerpały z siebie energię. Styles uśmiechnął się groźnie czując smak ust tej nowej postaci, która wparowała do jego życia z lekkim przytupem. Wiedział już jak wyciągnie z Kai emocje.