Cześć Koty,
Nie mam internetu. Brzmi to dosyć dziwnie w XXI w., ale co poradzę kiedy Ktoś zalał router, a Panom z UPC najwyraźniej się do mojego domu nie spieszy. Wklejam rozdział i zmykam, bo Pani w McDonaldzie rzuca mi podejrzliwe spojrzenie.
Czytajcie, piszcie co myślicie. W końcu akcja ruszyła, więc jeśli nie przekombinowałam to powinno być ok.
Pyk!
***
Soundtrack
Dopiero trzeciej nocy w ich domu Harry zorientował się jak zarabia pieniądze rodzina Joined. Kiedy zszedł na dół, około drugiej, po butelkę piwa i resztki z obiadu, usłyszał syk, jakby niedokręcony gaz ulatniał się gdzieś w kuchni. Dźwięk dochodził jednak z łazienki na dole, która podobno wyłączona była z użytku. Podszedł do drzwi, spod których wyłaniał się snop światła i pchnął je delikatnie. Ampuła laboratoryjna postawiona na palniku drgała lekko. W ciemnym pomieszczeniu wyraźnie wyglądającym na opuszczone unosiły się opary i intensywny zapach wyrabianej kokainy. Basy puszczanej cicho muzyki gwałciły umysł. Spomiędzy szklanych probówek, ampułek, i cholera wie czego jeszcze, błysnęły oczy. Rozszerzone źrenice, lśniące i wyjątkowo podkrążone. Drobna dłoń popłynęła w stronę ust i wetknęła pomiędzy wargi grubego jointa. Uśmiech widniejący na tych wargach był triumfalny, był uśmiechem zdobywcy, jednocześnie miał w sobie coś złowieszczego. Zwiastował nadchodzące kłopoty.
Stanął pewnie w drzwiach, prawie z lustrzanym uśmiechem na twarzy. Kaya nie zamarła jak to miała w zwyczaju w takich sytuacjach. Więcej. Nie odrywając od niego wzroku wymruczała cichym nęcącym głosem, żeby podszedł bliżej. Wyglądała jak dumny naukowiec. Cóż. Była to, jakby nie patrzeć, zaawansowana chemia praktyczna. Podzielił się z nią tym spostrzeżeniem.
- Wolę myślę o tym jak o magii. Bo to pewnego rodzaju magia natury.
- Więc produkujesz narkotyki. - powiedział sprowadzając ją na ziemię. - A Micky i Jace je sprzedają?
Rzuciła mu znaczące spojrzenie i milczała. Porzucił temat.
- Gdzie się tego nauczyłaś? -zapytał w końcu, tak jakby ledwo się powstrzymywał do tego momentu. Zaśmiała się perliście, widział, że jest naćpana, zastanawiał się tylko czy swoim towarem.
- Jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz i myślę, że dla dobra naszej współpracy nie powinieneś wiedzieć.
Nie wiedział dlaczego słowo współpraca zabrzmiało tak sprośnie w jej ustach.
- To spore ryzyko.
- To sporo pieniędzy. - zripostowała go natychmiast z wilczym uśmiechem.
Obserwował jak małe dłonie prawie pieszczotliwie podkręcają palnik, szatkują coś nożem, potem tylko czuł oszałamiający chemiczny zapach.
W salonie coś spadło, pewnie znowu, któreś ze stworzeń pałętających się po domu, zrzuciło szklankę.
- Mógłbyś?
Wyszedł z pomieszczenia zamykając drzwi z dziwnym podnieceniem. Tym najgorszym, tym którego sam się w sobie bał. Ten dziwny ścisk w żołądku był obietnicą adrenalinowych rozkoszy.
***
Siedzieli do rana, "degustując" jak nazwała to Kaya, więc kiedy Styles zszedł na dół na zwale* i półprzytomny próbując uniknąć gwałtownych ruchów i rozglądając się czujnie za paracetamolem albo innym ibuprofenem, nie zdziwiła go cisza. Rozsadzało mu głowę. Gdyby teraz ktokolwiek miał mieć z nim styczność raczej nie poznałby w nim Harry'ego Styles'a. Poznałby za to rozwydrzone dziecko z kwaśną miną i za małą ilością cukrów w organizmie. W salonie było cicho, w popielniczce dopalał się papieros, najwyraźniej minęło naprawdę mało czasu odkąd poszli spać, ale pachniało kawą, za którą teraz dałby się pokroić. Po przeszperaniu szafek, triumfalnemu zdobyciu painkillerów i kawy usiadł w fotelu Jace'a. Bury kot wskoczył na jego kolana domagając się uczuć, a jego organizm domagał się nikotyny. Nagle czarna plama przebiegła tuż przed oknem, a za nią podążyła postać owinięta kocem, z kubkiem w dłoni. Spojrzeli na siebie przez szybę. Przypomniała mu się poprzednia noc i znów poczuł to dziwne porozumienie, tak jakby łączyła ich więź miliona wspomnień, a przecież zapowiadał się dopiero czwarty dzień współpracy. Mlasnął cicho, i spojrzał jej w oczy. Poczuł gęsią skórkę. Szumiło mu w uszach i nie był już pewny czy to nieprzespana noc, czy zwała, czy może jej odsłonięte obojczyki i przygryziona warga.. Kiwnął głową odrobinę wytrącony z równowagi. Miała na sobie kurtkę brata, która sięgała jej prawie do kolan, kalosze i kompletny bałagan we włosach, a jej rozszerzone źrenice mówiły, że na czymś ją przyłapał. Pies zaczął szczekać więc odwróciła wzrok i ruszyła w stronę pola, raz na jakiś czas rzucając mu gumową piłkę. Wstał i wyszedł na werandę, chłód uderzył go w kark i nerki, zadrżał. Koszulka zatrzepotała na wietrze. Dookoła panowała cisza, dom był zbudowany w taki sposób żeby widok jakiejkolwiek cywilizacji nie zakłócał terenów pola, ani lasów. Usłyszał jej gwizd, potem zobaczył jak brunetka tańczy z psem na środku łąki. Śpiewała. Loki raz na jakiś czas domagał się rozrywki, więc gonili się raz jedno raz drugie, w końcu Kaya poślizgnęła się i padła na wilgotną trawę ze śmiechem. Poczuł dziwny ścisk w żołądku. Coś w tym obrazie było jego. Tak swojskiego, pełnego spokoju. Nagle przypomniał sobie swój dom i zrozumiał decyzję Joinedów o przeniesieniu się na wieś. Wrócił do środka i usiadł z powrotem w fotelu, odpalając papierosa z paczki leżącej na oparciu, po czym pogrążył się we wspomnieniach poprzedniego wieczora. Kaya miała twarz dziecka i gdyby nie jej oczy błyszczące nieposkromioną ciekawością świata, nie dałby jej więcej niż czternastu lat. Była bardzo ekspresyjna, ale nie głośna co było idealną kombinacją. Miała bardzo mocną wizję na swoją twórczość, i to chyba była jedyna rzecz w jej życiu, której była pewna. Miał wrażenie, że coś przed nim ukrywa. Gdy myślała, że on nie patrzy w jej oczach widać było przeraźliwy, duszący ból. Nie znał jego źródła, ale ten wzrok prześladował go kiedy kładł się do łóżka. Czasem w ferworze zabawy kiedy odwracał głowę żeby na nią spojrzeć widział jak jej usta wyginają się nadając jej twarzy wyrazu rozgoryczonego, pozostawionego samego sobie dziecka. Zaraz potem budziła się z transu, uśmiechała, odpalała papierosa i wracała do złośliwego Ja. Zacisnął szczęki i postarał się o rytmiczny oddech. Zaczynał wariować.
Usłyszał jak schody skrzypią i uśmiechnął się na widok Niall'a, który z miną zombiaka kierował się do kuchni.
- Cześć Kocie... - blondyn przecierając oczy, prawie nieprzytomny podszedł do lodówki całkowicie ignorując słowa Harry'ego i wyjął z niej kilka plasterków szynki. Po czym bezceremonialnie wepchnął je sobie do buzi. Dopiero wtedy spojrzał lazurowymi oczyma w stronę przyjaciela i uśmiechnął się niewyraźnie. - Jeść? - zapytał.
- Jasne. Jajecznica? - zapytał Styles i nastawił patelnię na gazie.
- Cokolwiek. Jeść. - odpowiedziało mu mruknięcie. Niall zasnął z twarzą w misce z owocami i obudził go dopiero stuk talerza z gorącą jajecznicą. Wpakował sobie jedzenie do ust i plując nim na czystą koszulkę wybełkotał z uczuciem. - Kochaaaam Twoje jajka.
Brunet postanowił zignorować dwuznaczność tych słów i ukrył uśmiech w kubku kawy.
Powoli zespół zaczął schodzić się do kuchni, na niezapowiedzianą naradę. Louis nie pojawiał się, ale znaczące spojrzenia jakie wymienili ze sobą mówiły, że wszyscy wiedzą w czyim łóżku dzisiaj spał.
- Ja tam jej nie lubię. Wydaje się nadętą pindą, która wierzy ślepo w swój osąd co do nas, muzyki i świata. - powiedział o Kai Liam siedząc na blacie i wypijając Zayn'owi kawę. Malik jakby potwierdził jego słowa, ale zajęty był poszukiwaniami słodkiego więc wymruczał tylko coś pod nosem.
- Ja ją uwielbiam. Jest zabawna, intrygująca i słucha zajebistej muzyki. - Niall nie uznał za stosowne wyszczególnienia, że zajebista muzyka to ta, której słucha on, ale każde z nich chyba było tego świadome.
Harry milczał. Czuł jakby nie miał prawa do brania udziału w tym głosowaniu. Chciał ją zerżnąć. Nie wypadało odzywać się w takich chwilach. Angielskie wychowanie. Plus było w niej coś kompletnie niezrozumiałego, co powstrzymywało go od wyrażenia opinii.
W końcu Zayn łamiąc na kostki czekoladę znalezioną na najwyższej półce burknął, cicho jak zwykle: - Owszem. Irytująca jest. Ale talentu jej nie brak. Osobowości też nie, chociaż... szczerze? - podniósł wzrok. - Mnie osobiście przeraża. Ktoś powinien w końcu ujarzmić tę dziewczynę.
- Błagam, tylko nie Harry. - głos, który wypowiedział ostatni komentarz był niewyspany, ale bardzo szczęśliwy. Należał do Louis'ego. Styles wyszczerzył się złowróżbnie i oblizał wargi.Podniósł wzrok. Napotkał parę szczerze oburzonych oczu.
- Harry?
***
Soundtrack
Wybuchła serpentyną śmiechu. Zero opanowania. Ten kawałek przypominał jej czasy kiedy siedzieli w trójkę w Londynie, bez kasy i tańczyli do głupich piosenek, próbując zapomnieć o pustym żołądku.
- Shake shake shake shake y shake it! - krzyknęła ocierając łzy śmiechu i zaczęła skakać po salonie. Micky i Jace tańczyli w stylu cipek z teledysku 50 centa, a Harry dostawał drgawek. Parodiowany lap dance, który dał Zaynowi turlającemu się po ziemi ze śmiechu doprowadził wszystkich do granic.
Trudno było się opanować, ale wszyscy wychodzili z założenia, że wygłupy z reguły dawały najlepsze pomysły. Niall kręcił tyłkiem lepiej od Kai i kusił - trudno było nie zacząć go po nim klepać.
Gdyby pół godziny później ktoś zajrzał przez okno zobaczyłby brunetkę, w stanie głębokiego upojenia alkoholowego leżącą na ziemi i próbującą złapać oddech, jednocześnie nie przestającą się śmiać, Micky'ego obserwującego Jace'a i Louis'ego próbujących ugotować kolację/śniadanie, Zayna i Liam'a jedzących watę cukrową, Niall'a, który próbował rapować i... Harry'ego, który ze spokojnym uśmiechem siedział przy sprzęcie wybijając rytm zabawy. To był jeden z tych wieczorów, które mógłby kultywować w swojej głowie.
Odwrócił wzrok od sprzętu i rzucił dziewczynie krótkie spojrzenie. Cóż... nie była już tak nieziemsko piękna jak w Modest, ale może dlatego, że poznał ją lepiej. Charakter miała złośliwej suki, co było rozrywką dopóki nie zaczynała kierować tych złośliwości w jego stronę. Miała rozmazany makijaż, mało pociągającą pozycję i była pijana. Ale nadal wydawała się niemożliwie prawdziwa. Robiła właśnie jakieś dziwne miny śpiewając i wodziła wzrokiem po suficie ze zdecydowanie zbyt dużym zainteresowaniem. Zaczynał podejrzewać ją o schizofrenię. Jace i Louis szybko znaleźli wspólny język co chyba podobało się Harry'emu najbardziej - byli przezabawni, a zaczerwienione policzki blondyna Styles zaliczył do dobrych znaków. Louis właśnie odwrócił na chwilę twarz od patelni, wytarł wierzchem dłoni policzek i westchnął.
- Ktoś musi jechać do sklepu... - nie zdążył nawet dokończyć, bo Micky i Jace, najwyraźniej wytrenowani, walnęli otwartymi dłońmi w najbliższą powierzchnię twardą i krzyknęli chórem " ja nie!". Zayn i Liam spojrzeli po sobie z satysfakcją. - My jesteśmy najebani. - mruknął Malik z triumfalnymi smirkiem za to niezbyt wyraźnie. Kaya przybiła sama sobie piątkę. - O to to, ja mam to samo. - zachichotała cicho i nie ruszając się z podłogi spojrzała do góry nogami na Niall'a. - Ale shotgun**!
Wszystkie oczy zwróciły się w stronę blondyna, który właśnie próbował się wymknąć z pokoju i uniknąć jakiegokolwiek wysiłku. Czując gorący wzrok na swoich plecach odwrócił się z anielskim uśmiechem. - Kupcie mi żelki. I chipsy. - po czym z godnością wrócił do tchórzliwej ucieczki. Styles uśmiechnął się pod nosem, podszedł do Kai i pochylił się nad nią. Zwróciła ku niemu oczy, które nagle wydały mu się dużo bardziej trzeźwe.
***
* zwała - potocznie stan zejścia narkotyku z organizmu
** shotgun - tzw. jeździec - zaklepanie sobie miejsca obok kierowcy
jesteś genialna. nigdy nie spotkałam się z takim motywem i powiem Ci, że naprawdę bardzo mi się podoba. to opowiadanie jest intrygujące ;) a przez czytanie wciąż i wciąż o jointach, sama nabrałam ochoty. :D świetnie i czekam na kolejne i kolejne.
OdpowiedzUsuńwiem ,że poszalałam ale zapraszam na kolejny. http://i-will-be-waitin.blogspot.com/
ps.: jeszcze raz dziękuję za wszytkie opinie ;) mam nadzieję, że zajrzysz kiedyś na moje "nanosekundy" ;)
buziaki!
Hahaha, nie wiem skąd jesteś, ale jak z okolic Trójmiasta, to na jointy zawsze możesz wpaść.
Usuń" Nanosekundy" mają tyle rozdziałów, że potrzebuję na nie osobnego wieczoru, ale obiecuję, że się zabiorę.
Dziękuję Ci za to, że Ci się chciało i za to, że podobało też.
Idę czytać!
A za opinie... Nie dziękuj, to takie naturalne, że jak czytam i widzę mało komentarzy to zawsze jakoś daję znać, że czytam.
Pyk!
Robi sie coraz ciekawiej. Twoje opowiadanie jest naprawde dobre i choc tematyka One Direction jest spotykana czesto to Twoje opowiadanie sie wyroznia. Musze przyznac, ze nie spodziewalam sie wytworni kokainy w domu ale widze, ze lubisz zaskakiwac. :) Coraz bardziej wciaga wiec to ogromny plus dla Ciebie. Mozesz byc dumna z siebie i swojego opowiadania! Dawaj szybko nastepny, bo czekam juz. :)
OdpowiedzUsuńKurcze tak jak malaW. przez ta tematyke nabralam ochoty na male co nieco. :)
Duzo weny zycze tak przy okazji.
Powiem Ci coś szczerze. Długo zastanawiałam się czy pisać Fanfiction, ale to chyba najbardziej wdzięczny rynek zwłaszcza u Nas.
UsuńMyślę, że to bardziej mała manufaktura niż wytwórnia, ale Kaya jest raczej postacią Niespodzianką.
Dziękuję za wszystko, to dla mnie zajebiście ważne! Nie masz pojęcia jak ja reaguję na każdy pojedynczy komentarz.
(Myślę, że to się nadaje do leczenia, tak na marginesie)
Weny nigdy nie za wiele, oczywiście, więc Tobie również życzę tego samego. :)
Właśnie brakowało mi słowa dlateg postanowiłam pójść po najprostszej linii oporu i napisać 'wytwórnia'. Uwierz, że moje reakcje na komentarze też są dziwne, a gdy już je czytam to nie mogę przestać się uśmiechać. ;)
UsuńKiedy nowy? :D
Wiesz, ja se wklejam kiedy chce, bo większość jest już na kompie napisana. Przynajmniej tak sobie mówię, ale potem ogarnia mnie panika, bo co innego napisane, a co innego opublikowane. Postaram się wkleić szybko jakoś, chociaż wkraczam w coraz mocniejsze strefy więc trochę się boję.
UsuńCałusy!!
.
OdpowiedzUsuńNie no, oczywiście, to żart! Nie wiem jak mogłaś napisać, żebym zostawiła choć kropkę! Jak ja już komentuję, to co najmniej kilkoma zdaniami :D
Naprawdę podziwiam Cię za ten rozdział. Nie dość, że długi, to obfitujący w wiele wydarzeń! Ja zdecydowanie takich umiejętności nie posiada i zawsze jest mi z tego powodu przykro ;)
Widzę, że nasi bohaterowie sobie używają i nie żałują niczego. Kilka dni pozwoliło 1D przyzwyczaić się do norm panujących w tym domu i bynajmniej nie przeszkadza im to.
Kaya i chemiczne laboratorium?! Jestem zupełnie zaskoczona. To znaczy, oczywiście, zastanawiałam się czym się ta trójca trudni, ale nie podejrzewałam czegoś takiego. Chociaż w sumie...
narkotyki w ich wypadku... powinnam się była domyśleć, haha! Teraz przejdę do wątku intrygującego mnie najbardziej, to jest: Harry and Kaya = "przyszły romans, a jeśli nie będzie tego romansu, to ja nie wiem co ci zrobię" ;p
Zatem widać, że powoli, powoli coś się kroi. Po tym rozdziale zwłaszcza można wywnioskować, że Styles jest jak najbardziej na "tak". Tylko co z Kają? Zobaczymy!
Jeśli chodzi o to, co pisałaś w komentarzu u mnie, to kiedyś pisałam coś innego niż 1D, ale to było przed nimi i dawno to porzuciłam. Natomiast mam pomysł na coś z poza mych pięciu idoli i zobaczymy, czy to się kiedyś urzeczywistni.
Na razie skupiam się na moich dwóch aktualnie opowiadaniach i mam nadzieję, że pomogą mi one się rozwinąć :) Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału! Tym razem oprócz weny, życzę Ci także internetu w domu, abyś mogła swobodnie
z niego korzystać nie musząc się narażać na niebezpieczeństwa w McDonaldzie :P
Pozdrawiam
A.
Internet naprawiony! Magiczny pan przyszedł i w 5 minut naprawił wszystko. Kocham takich ludzi. Czarodzieje.
UsuńCo do Kai i Harry'ego... Bądź spokojna. Lubię jak napięcie narasta.
Pytam o inną twórczość, bo ja napisałam fanfiction dopiero kiedy widziałam, że to one aktualnie mają monopol na czytelników w internecie. Wcześniej miałam to w dupie. Ja nawet nie jestem jakąś wielką fanką 1D.
Jak zwykle dziękuję za długi komentarz - cudo!
Zwłaszcza w przypadku takiej zapracowanej mróweczki jaką jesteś.
Urban fantasy - podziwiam, że masz na to wizję, bo to trudny teren.
Kaya jest małym ćpunem - jak zresztą nietrudno zauważyć, więc nie dziwne, że sama coś pędzi. Lubię wykorzystywać swoje doświadczenia w opowiadaniach, przez to są dużo bardziej szczere.
Mam nadzieję, że doczekasz wielkich scen miłosnych, bo takie przewiduję, a przynajmniej takie napisałam.
McDonald ssie, przynajmniej w Gdańsku Głównym.
Całusy!
przepraszam za spamik ale zapraszam na nowy ;) http://i-will-be-waitin.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńps.: wiem, że na nanosekundach przesadziłam z rozdziałami, bo mnie samą to przeraża, ale mimo wszystko lubię tę historię.
niestety do Trójmiasta trochę za daleko. ;/
buziaki!