poniedziałek, 10 lutego 2014

II ROZDZIAŁ


Witaj Ludzie Czytający,
Niestety. Poległam. Po Waszych komentarzach dotyczących perspektywy zdałam sobie sprawę, że praktycznie całe opowiadanie (tak, już prawie całe mości sobie miejsce na moim zawalonym pulpicie) jest napisane w różnych osobach. I szczerze mówiąc - zaczęło mi się to nawet podobać. Wybaczcie więc tę gafę, jeżeli kiedykolwiek porwę się na pisanie czegoś nowego - będę walczyć z pisarską schizofrenią. Na razie postarałam się jednak o bardziej przejrzystą zmianę perspektyw. Dajcie znać czy nie jest może choć ociupinkę lepiej. Dziękuję tym słodkim misiom, którym chciało się przeczytać moje wypociny i skomentować. 

Pyk!

***

Soundtrack


Wracałam do domu z myślami zapełnionymi tym chłopcem i tym jaką decyzję podejmą. Byłam niepewna, a dawno tego nie czułam. To był czysty masochizm - zapełnianie swojej głowy wspomnieniami tego spotkania, ale nie mogłam się powstrzymać. Musiałam zobaczyć go znowu i czułam się tym szczerze zażenowana - jak piętnastka i jej pokój zapełniony plakatami Justin'a Bieber'a.
Tego wieczoru pierwszy raz wygooglowałam One Direction i to co ukazało się moim oczom, od genialnych głosów po zabawne, niewiarygodnie błyskotliwe wywiady zbiło mnie z tropu. Po tym researchu... Naprawdę chciałam żeby oddzwonili. Mijały jednak kolejne dni i powoli przestawałam w to wierzyć. Myślałam nawet, że to był pewnego rodzaju sen na jawie, i że tak naprawdę to się nie wydarzyło, co pozwalało powoli wymazywać z pamięci wbijające się we mnie jasne tęczówki Styles'a. Od tygodnia w domu trwał melanż o słodkiej tematyce "Kaya rżnie X Factora", który zdawał się nie mieć końca, a ja powoli odpływałam w kreski i drum'n'bass. Chłopcy uwielbiali moje autodestrukcyjne wydanie, bo zawsze było ze mną wtedy najwięcej zabawy. Promieniałam uśmiechem i duchem życia.
I kiedy już przestałam na to czekać, tego chłodnego poranka, w środku melanżu zadzwonił telefon. Pijana podeszłam do niego i podniosłam słuchawkę, jednocześnie próbując ustać na nogach i nie bełkotać.
 - Jointy&Kokaina spółka z.o.o., Kaya przy telefonie, tak słucham? - cóż... to by było na tyle w kwestii normalnych zachowań społecznych, ale Micky'emu dostarczało to rozrywki sądząc po kolejnym wybuchu euforii, więc nie przejmując się zbytnio nie najlepszym początkiem zawtórowałam bratu śmiechem.
Po drugiej stronie zapadła chwilowa cisza. Potem usłyszałam cichy, niski śmiech. Zadrżałam.
- Widzę, że nie ma znaczenia ilość zarabianych pieniędzy. Bawimy się podobnie. Nie będę udawał zaskoczonego. To byłaby pruderia...
Milczałam skruszona, jak dziecko przyłapane na podkradaniu słodyczy, jednocześnie czując wybuch gorąca w podbrzuszu i wybuch chaosu w głowie.
 " To on"
- Mogłem się tego spodziewać biorąc pod uwagę stan w jakim byłaś na wstępnych rozmowach.
- Wypraszam sobie! Z tego co pamiętam nie mam sobie nic do zarzucenia... - oburzenie wygrało z szokiem i para leżąca na podłodze w kuchni mogła obserwować jak tupnęłam nogą lekko zbita z tropu, próbując zachować twarz po jakże cudownym wstępie. Zastanawiałam się właśnie nad swoich nowym przezwiskiem: " Kaya Nie-mam-mózgu Joined"? " Kaya Epicka Porażka"? Nawet nad tym musiałam najwyraźniej popracować.
- Do zarzucenia... Cóż, rzeczywiście nie narzucałbym zbyt wiele na ciebie, masz zbyt przyjemne dla oka ciało żeby jakkolwiek je zakrywać... - mruk wbił mnie w trans i poczułam jakby chłopak stał na przeciw mnie i patrzył tym wytrącającym IQ spojrzeniem.
- Cóż... - zadrwiłam imitując jego seksowny głos. - Musiałbyś zobaczyć mnie teraz...
Kokaina sprawiała, że byłam miękka, chociaż nie do końca miałam pewność, czy to narkotyk, czy głos, który słyszałam w słuchawce. 
Wciągnął głośno powietrze, ale miałam wrażenie, że cały czas kpi ze mnie, co wcale nie sprawiało, że wydawał się mniej fascynujący. W końcu ktoś zapowiadał się być dla mnie wyzwaniem. Zaczynałam właściwie odczuwać już pewne rozdrażnienie łatwością z jaką ludzie dawali mi siebie. 
- Do rzeczy... Styles. - powiedziałam w końcu, próbując ukryć zniecierpliwienie, a w rzeczywistości przebierając nogami i strzelając kościami w dłoniach.
Odpowiedział mi śmiech. - Widzę, że odrobiłaś pracę domową... - kolejna przerwa. - Do rzeczy... - drwina lała się z każdego słowa. Był bezczelny! 
- Podjęliśmy decyzję. Jesteśmy zajebiście ciekawi współpracy z tobą. Na razie jesteśmy jeszcze pochłonięci pracą nad wybranymi już na album kawałkami, ale powinniśmy być wolni od 20 listopada. Nadal zainteresowana?
Byłam tak kurewsko zainteresowana, że po odłożeniu słuchawki odtańczyłam taniec triumfu nie przejmując się otaczającym mnie tłumem. Podeszłam do Jace'a , który wyraźnie miał już dosyć i wymruczałam mu nowiny do ucha. Nie spodziewałam się wybuchu szczęścia - blondyn gardził komercją i popkulturą tak bardzo, że słowo Hipster jakkolwiek obraźliwe w dzisiejszym słowniku, było niewystarczające. Widząc jednak, kompletnie niezrozumiały, głupkowaty uśmiech na mojej twarzy, pocałował mnie mocno i ze zmrużonymi oczami i kodeinowym uśmiechem wydukał: 
- Skarbie mój... To cudownie. Jeśli tylko to będzie to. I pamiętaj, że zawsze możemy wykminić inny sposób na pieniądze.
Nawet nie wiedział jak mi tym pomógł. Działałam kompletnie egoistycznie. Przyszło to do mnie jak olśnienie i nie mogłam uwierzyć, że wcześniej nie zwróciłam na to uwagi. Pieniądze! Potrzebowaliśmy pieniędzy. Potrzebowaliśmy ich bardzo. A tych pięciu chłopców niosło stosy monet jak w pieprzonym banku Gringota.

***
Jace POV

Pod dom zajechał czarny samochód z przyciemnianymi szybami co nie umknęło uwadze Kai, a mojej nie umknęła jej reakcja. Wykrzywiła wargi z pogardą, ale było w tym coś jeszcze. Nie wiedziałem co, nie rozumiałem czemu nerwowo odgarnęła włosy z twarzy i wyprostowała się dumnie. Była w niej jakaś aura niepewności, niecierpliwego wyczekiwania, dłonie lekko jej drżały. Uśmiechnąłem się pod nosem. Cieszyła się na to bardziej niż mógłbym podejrzewać. Dzwonek do drzwi wybił ją z transu.
- Ty otwórz... - mruknęła odchodząc w stronę studia.
W domu panował artystyczny nieład nazywany również "kompletnym rozpierdolem", a Micky jeszcze spał. Wczoraj znowu siedzieliśmy do późna, Kaya z tym swoim małym pudełkiem wybijającym dźwięki, i z zeszytem, my z jointami. Rzucaliśmy jej tematy, rozmawialiśmy, Micky trochę nawijał. Położyliśmy się o czwartej, ale odniosłem dziwne wrażenie, że Kaya nie spała w ogóle. Wyglądała jak gówno, ale aby uniknąć konfrontacji nie wspomniałem o plamie na koszulce i worach pod oczami. Fałszywie liczyłem, że po prostu znikną. 
W progu, na naszym ganku stało pięciu chłopców. Nie zamierzałem udawać, że nie wiem kim są, ale nie zamierzałem również ukrywać mojego podejścia. Z wykrzywionymi w ironicznym uśmiechu ustami przywitałem ich, przesunąłem się żeby mogli wejść do środka. Jebany twór internetu.
- Witajcie w naszych pewnie zbyt skromnych progach.
Odpowiedziało mi pięć prychnięć i wywróconych par oczu. Czy mi się zdawało, czy usłyszałem również" ja pierdooole" rzucone ze zirytowaniem? Zignorowałem wszystko.
 - Chcecie się napić? Zapalić? Coś wciągnąć?
W odwecie dostałem tylko zszokowaną ciszę, którą również zamierzałem olać ciepłym moczem. 
- Doobra. Cóż, czym chata bogata. Nie mamy za dużo dodatkowych pomieszczeń, ale zwolniliśmy Wam dwa pokoje, więc jakoś się pomieścicie. - Nie było w tym pytania, stwierdziłem fakt.
Jeden z nich, który, bodajże miał na imię Louis, i który był w prostych słowach bogiem seksu uśmiechnął się kusząco.
- Dziękujemy. Nie spodziewaliśmy się tak miłego powitania. - otaksował mnie wzrokiem, który przyprawił mnie o gorąc na twarzy, a reszta parsknęła próbując zakryć swój śmiech kaszlem, przytuleniem się do ramienia kolegi, lub po prostu odwróceniem głowy. Jedynym, który śmiał się głośno i bez krępacji był blondyn. 
- Przywieźliśmy trochę swoich sprzętów, mamy nadzieję, że Jaśnie Pani to zdzierży, gdzie mogę je położyć? - Ach... Więc to był Harry. Powiedzmy, że rozumiałem Kayę i jej fascynację. Chłopak miał w oczach to samo co ona. Był zwiastunem całkowitej destrukcji. Kazałem sobie w myślach zanotować, żeby raz na jakiś czas rzucać na  niego okiem.
- Do studia, a raczej jego imitacji. Na końcu korytarza skręć w lewo. Kaya już tam jest. 

***

Soundtrack

Trzecia osoba:

Harry wszedł do zadymionego pomieszczenia. Zsunął ciężką torbę z ramienia rzucając lekko niepewne spojrzenie na bordowe ściany i dopiero wtedy zobaczył brunetkę leżącą na podłodze z jointem pomiędzy krzywymi palcami kompletnie zrelaksowaną, jakby się ich nie spodziewała. W tle leciały jakieś amerykańskie rapsy, zupełnie mu nie znane, ale dobre, naprawdę dobre. Jej dłoń poruszała się nad jej ciałem w rytm basów. Nadgarstek był pełen jakiś dziwnych sznurków i koralików. Nawet nie drgnęła kiedy położył się obok niej, stykając ich ramiona razem. Leniwy uśmiech zagościł na jej ustach, a potem przekręciła kark i otworzyła oczy. Zamarł, ale nie odwrócił wzroku.
- Cześć... - wymruczała muskając dłonią jego własny nadgarstek. Przez jego ciało przebiegł dreszcz.
- To zawsze ja będę musiał za tobą biegać. - wyrwało mu się.
Zaśmiała się lekko, jakby to nie było wyznanie, tylko żart rzucony w przestrzeń.
Odwróciła głowę i teraz nie widział czy nadal się uśmiecha. Przestała też go dotykać, podała mu jointa. Pokręcił głową. 
- Wolę proszki. - wymruczał, wznosząc się na wyżyny swojego uwodzicielskiego głosu i wyciągnął z kieszeni dilerkę pełną kokainy.
Uśmiechnęła się, z nutką ironii, którą zdążyła doprowadzić go do kurwicy. Zacisnął zęby.
- A mówią, że sława to nie tylko kawior i kokaina... - oblizała wargi. Była blisko. Coś było w niej takiego, że nie mógł złapać oddechu. Wyciągnął się po kociemu i wysłał jej kpiarskiego buziaka.
Wstała z zamachem i w tym samym momencie do pokoju weszła reszta One Direction. Niall oszalał. 
- Dziewczyno, to Robb Bank$! - westchnął, teatralnie mdlejąc. Muzyka trafiła do każdego z chłopców.
- Then I let her JLo my Anakonda, nigga you... - nawinął Horan, po czym zagryzł wargi patrząc na Kayę. 
-AsapRocky... Shit I'm Asap Rock - dowinęła śmiejąc się lekko. Kręciło jej się w głowie.
- Dobra... - poczekała aż wszyscy wejdą i usadowią się wygodnie, po czym sama nie zmieniając miejsca usiadła po turecku. Sięgnęła ręką po swoje pudło i podłączyła wtyczkę. 
-Możemy to zrobić na rapsy...- Zagrała kilka leniwych dźwięków, średnio poskładanych do kupy i skaczących po intonacjach. Liam skrzywił się lekko. 
-Ayo, Ayo...-zanuciła czysto i uśmiechnęła się zachwycona jak dziecko, któremu uda się coś po raz pierwszy i odwraca się żeby sprawdzić czy patrzyłeś.
- Bitch I'm in the 212
With the fifth cock nigga
Its the 2 1 zoo
Fuck you gon' do 
When your goons sprayed up
Bet his bitch won't get him
Usłyszała cichy beatbox i spojrzała w stronę drzwi. Micky stał z petem w dłoni i praktycznie drapiąc się po dupie robił cuda ustami. 
- Nie dajcie się nabrać na tę słodką minkę, wymyśliła to wczoraj wieczorem. I zajęło jej to dużo więcej czasu... - wytknął język, a Louis próbował zakryć śmiech kaszlem. Harry patrzył to na chłopaka to na nią jakby czekał na dalszy ciąg wymiany słownej, która najwyraźniej opierała się w tym domu na grze, żartach i sporej dozie dystansu. Już mu się podobało. 
- Nie bądź taki skromny, ty też miałeś duży wkład w tę jakże ambitną twórczość. Z tego co pamiętam to przypalałeś sobie akurat nos przysypiając na krześle. - brunetka wysłała bratu kpiarskiego buziaka.
- Wracając do muzyki... - nawiązał lekko Zayn podnosząc znacząco brew. Rozsiadł się wygodniej i ponowił zabawę telefonem starając się nie okazywać zaskoczenia tempem i stylem pracy.
- Tak... - Kaya rzuciła chłopcu przeciągłe spojrzenie. - Możemy zrobić Janis...
Wstała i sięgnęła do komputera. Wpisała szybko nazwę utworu i po chwili dźwięki wypełniły pokój.
- Summertime, time, time, 
Child, the living’s easy. 
Fish are jumping out 
And the cotton, Lord, 
Cotton’s high, Lord, so high. 
- Miałam oczywiście na myśli Janis style, bo nie zaśpiewam tego nawet na twoim pogrzebie i wstań z kolan. Błaganie na nic się tu nie zda. - Liam siedział sztywno, najwyraźniej nie wiedząc jak odpowiedzieć na tekst dziewczyny. Nie bawiła go, wkurwiała nabuchanym ego i miał ochotę ją trzepnąć w tyłek. Dodatkowo była zdolna co irytowało go jeszcze bardziej. I nie miała stanika. Suka.
Harry był trochę otępiały. Informacje przychodziły do niego lekko opóźnione z racji wpatrywania się w jej dekolt, po tym samym odkryciu jakie dokonał jego kolega z zespołu.
- Możemy też zrobić coś lekkiego... - rzucił Louis i podszedł do komputera. Usiadł na fotelu i mlasnął jakby zasiadał do smacznej kolacji.
Alt-j breezeblocks
- I nagle to ty jesteś mój ulubiony! - powiedziała Kaya, z rozpromienioną twarzą, siadając sobie na stopach i machając dłońmi z entuzjazmem. - James Blake?
- Okej... Alt-j z James'em i Azealią Banks?
- A chuj jak komercyjnie, to komercyjnie. - zaśmiał się Niall machając dłonią w geście poddającej się trzynastolatki Rodzice-i-tak-będą-źli Pójdę-na-całość!

- Spróbujmy.

5 komentarzy:

  1. Teraz, gdy poprawiłaś perspektywy to opowiadanie jest wręcz zajebiste! :)
    Zapowiada się niegrzecznie więc już nie mogę się doczekać co będzie dalej. Jeszcze chyba nie trafiłam na takie opowiadanie. Gratsy dla ciebie za pomysłowość!
    Dawaj następny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej!
      Ciebie uwielbiam! Właściwie to specjalnie po to żebyś o mnie nie zapomniała dodałam kolejny rozdział. Nie masz pojęcia jak ja się cieszę takim komentarzem! Już zaczynałam się obawiać, że jestem małym beztalenciem. Cóż... Niegrzecznie to tu dopiero zacznie być, ale tak się cieszę, że czytasz!
      Dziękuję, dziękuję dziękuję!

      Usuń
    2. Skoro mam nie zapomnieć o Tobie, to dawaj nowy. Czekam i czekam a ty się obijasz. To nawet ja właśnie dodałam u siebie nowy, a u Ciebie cisza...

      Właśnie, zapraszam na 45! :D
      http://all-our-life.blogspot.com/

      Usuń
  2. Nie mam pojęcia jakim cudem przeoczyłam ten rozdział! Tracę wzrok, doprawdy! Następne zaskoczenie, to jakimi przedstawiłaś tutaj chłopaków. Już nie wydają się tacy potulni. Tutaj każdy z nich jest wulgarny i prawdopodobnie ma do czynienia z narkotykami itd. Nie żebym lubiła te klimaty, ale po prostu lubię Twój styl i nie mam zamiaru zrezygnować z czytania. Ta scenka z Harrym i Kay'ą na podłodze była świetna. Po prostu idealna, perfekcyjna! Widać, że coś(?) z tego będzie. A co do Jace... on jest gejem? Jeśli tak, a na to wygląda, to po prostu jestem w szoku. Nie spodziewałam się. Chciałam również dodać, że rzeczywiście znasz się na muzyce. Nie to, co ja. Czasami nie mam zielonego pojęcia o czym mówią bohaterowie! Muszę się chyba trochę podszkolić ;) Pisz dalej!
    Pozdrawiam
    A.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha! Jesteś urocza.
      Jace - jest stuprocentowym gejem.
      Co do bohaterów - nie mam nad nimi żadnego panowania, sama czasem nie do końca rozumiem o co im chodzi, ale pytaj - odpowiem na wszelkie pytania. Dziękuję Misiu. Nie masz pojęcia jakie to dla mnie ważne. Zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że jesteś autorką jednego z moich ulubionych opowiadań, a rzadko na dobre trafiam - zresztą chyba mamy podobny problem.
      Chłopcy... Cóż z tego mi wiadomo są w moim wieku, moje życie nie jest zbyt grzeczne, a gdybym była pieprzonym bożyszczem tłumów to na pewno bym sobie nie żałowała.
      Całusy!

      Usuń