piątek, 21 lutego 2014

IV RODZIAŁ

High!
Nie chciałam już dłużej czekać, więc dodaję. Strach mnie zjada, bo zaczyna się robić osobiście, ale co poradzę skoro inaczej pisać nie umiem. Polecam przesłuchanie kawałka, który jest hymnem tego opowiadania, a którego wersji instrumentalnej użyłam w tym rozdziale: Pezet - Niedopowiedzenia.
Dziękuję. Wiedzcie, że każde słowo, które od Was czytam jest jak wielki kopniak w tyłek, a mi motywacji brakuje notorycznie. 

Pyk!

***

Soundtrack

Samochód ruszył spod domu, może trochę za szybko, ale zaskakująco płynnie. Dym zaczął wypełniać przestrzeń między nimi, a przednie światła rzucały żółtą smugę na drogę biegnącą przez las. Muzyka otulała ciszę, ulica była pusta, a Harry rozpędzał się niepokojąco.
Joint smażył się w jego ustach, gdzieś tam w kącikach czaił się ten uśmiech zadowolonego kota. Obserwując go spod na wpół przymkniętych powiek zastanawiała się kiedy zacznie mruczeć. Nie zastanawiała się już co tutaj robi, ani czy to dobre. Muzyka płynęła, dużo było ciszy pomiędzy nimi. Tej ciszy, która zapada kiedy dwóch konspiratorów patrzy sobie porozumiewawczo w oczy. Kiedy dzielisz z kimś sekret. Minęli już sklep, ale on chyba nie był celem. Była prawie pewna, że nie o cel tu chodziło. 
- Dla mnie ten kawałek to jak 4 minuty wakacji. Wszystko wraca, kiedy go słyszę. Ciepło promyków słońca, jezioro w Bristolu, ten miesiąc, w którym nie potrzebowaliśmy pieniędzy, ani hałasu. Byliśmy w trójkę i tylko to się liczyło. Wszystko było, ale właśnie... Jakby za rogiem. Jakbyśmy nacisnęli pauzę. - wymruczała odwracając się w stronę okna. - Hell is round the corner where I shelter. - zanuciła, a on poczuł jak robi mu się ciepło. Nie odpowiedział wpatrzony zamglonym wzrokiem w asfalt. Nie czuł się trzeźwy, ale godzina go usprawiedliwiała. Milczał odkąd wsiedli do samochodu i był pewien, że miało to jakiś cel. Wiedział, że z reguły musi dawać z siebie sto procent, a teraz czuł, że w końcu zasłużył na odpoczynek. Sam pod nosem nucił Tricky'ego, a kiedy ona zaczęła śpiewać głośniej dołączył do niej. Jechali już z pół godziny, wypalili pół paczki papierosów, a ona zaczynała połowicznie trzeźwieć.
- Wiesz, że musimy wrócić do domu, prawda? - najwyraźniej od wieczoru, w którym odkrył czym się zajmuje bała się przebywać zbyt długo w jego towarzystwie. Nie wiedział, że zaczynała widzieć podobieństwa pomiędzy nimi, które raczej nie wróżyły najlepiej. Nie zdążyła nawet pomyśleć jak mu to wytłumaczyć kiedy samochód gwałtownie zawrócił.
- Chciałem sprawdzić jak daleko zajedziemy zanim padną te słowa. - nie spojrzał na nią chociaż czuł jej wzrok na sobie. Jakaś dziwna, niesmaczna satysfakcja czaiła się w jego głowie.

***

Ekspedient w sklepie był blady, wychudzony, oczy miał podkrążone i wydawało się, że zaraz zejdzie z nudów. Kayę przywitał uśmiechem pełnym ulgi, który szybko zgasł kiedy zaraz za nią wszedł Styles taksując wzrokiem jej tyłek w obcisłych jeansach. Podczas gdy brunet lawirował pomiędzy półkami, raz po raz wznosząc westchnienia pełne zachwytu - głównie przy działach ze słodyczami i alkoholem, Joined podeszła do chłopca za ladą i ze znaczącym uśmiechem przywitała się z nim podając mu rękę. Wprawny obserwator, za jakiego uważał się Sztandarowy Chłopiec One Direction zauważył szybko, że nie był to zwykły uścisk dłoni. Banknot, szybko wylądował w kieszeni spodni, a dziewczyna odwróciła się i ruszyła w jego stronę. Przeszedł go dreszcz, kiedy spojrzała mu w oczy z niewinnym uśmiechem. Nie podobało mu się to za, ale z drugiej strony sam korzystał z usług takich ludzi jak Kaya. Więc czemu tak bardzo go to odrzuciło? Nie odwrócił jednak wzroku, przeciwnie, wysłał jej zniesmaczony grymas, który zastygł jednak na jego ustach, jakby dopiero przypomniał sobie na kogo patrzy. Wyglądała oszałamiająco. Niewymuskanie, niewymuszenie, z lekko potarganymi włosami, z ledwie widocznym makijażem i oczami, które posiadały niewytłumaczalne wręcz iskry. Zawstydziła się najwyraźniej sytuacją z ekspedientem, bo oblizała wargi i podeszła do niego kręcąc kusząco biodrami.
 - Masło czekoladowe? - zapytała najsłodszym głosem na świecie, kładąc dłoń na jego brzuchu, którego mięśnie pod wpływem jej dotyku zadrgały. Pokiwał głową, ale myślami był już przy półce z alkoholem. Zaschło mu w gardle.
 " Whisky i to szybko, zanim ta nienormalna dziewczyna przejmie nade mną kontrolę."
Wyszli ze sklepu bez słowa, a i drogę do domu pokonali w ciszy. Dopiero kiedy przekroczyli próg, Harry jakby zapomniał o całym wydarzeniu, uśmiechnął się promiennie i zawisł na ramieniu Zayn'a. Kaya z kolei, nie zwracając na siebie niczyjej uwagi usiadła z butelką rumu na werandzie otulona ciepłym kocem

***

Soundtrack

Kaya's POV/ wspomnienia

Dom płonął, a pełen histerycznego triumfu uśmiech zdobił jej twarz. Mlasnęła, oczy miała wytrzeszczone jakby nie docierało do niej to co widziała, jakby szklana ściana stała pomiędzy nią, a jej "dziełem". Ale czuła smród spalenizny, a fala ognia rozprzestrzeniała się w takim tempie, że powoli zaczynała czuć ciepło na twarzy. Czysta wódka, piętnastolatka ze złamanym nosem, papieros ćmiący się w ustach. Zawsze wyglądała na młodszą, ale wtedy wyglądała jak mała dziewczynka. Gdybyś zobaczył to z boku pomyślałbyś, że kręcili tam scenę z horroru klasy G. Jej trans urwał się dopiero kiedy do uszu doszły krzyki sąsiadów. Po chwili rozległ się ryk syren i wtedy uciekła. Z tego domu nie zabrała nic, nawet czystej pary majtek. Kilka płyt w plecaku, z którymi nie mogła się rozstać. Włożyła dłoń do jeansów, wyciągnęła plik banknotów i przeliczyła je szybko. Za mało. Za mało na nocleg, za mało na autobus do Londynu, za mało na jakikolwiek następny ruch. Krążyła po ulicach miasta, aż do jej głowy dotarło co właśnie się wydarzyło. Potknęła się, oparła się o zimny mur, zakrztusiła się próbując złapać oddech. Zwymiotowała. Potem rozkaszlała się, uszła kilka kroków, zwymiotowała znowu. Zakręciło się jej w głowie.
Nie wiem, który to raz katowałam się wspomnieniami i kolejnym drinkiem. Kojarzysz ten moment kiedy wszystko się odwraca, jakbyś żył w odbiciu lustrzanym i nagle przeszedł w rzeczywistość? Jakbyś trafił w końcu z astralnego tunelu w odpowiedni wymiar? To była tamta noc.
Szlajała się po mieście, kompletnie zagubiona. Nie miała nikogo, nie miała dokąd pójść. W końcu zasnęła wyczerpana na ławce, trzymając kurczowo plecak pod głową. Bywało źle, bywało kurewsko boleśnie, ale nigdy nie znalazła się w tym miejscu. Obrazy płonącego domu - tego samego, w którym się wychowywała, uczyła jak kryć, jak walczyć, paliły jej umysł. Obrazy matki, ze wzgardliwym pijackim uśmiechem, ojczyma z obślizgłym spojrzeniem i twardą ręką. Ten kutas lubił na ostro. Tak straciła ostatnich przyjaciół - tych, którzy zostali pomimo jej chorych zagrywek. Im wstydziła się pokazać, a żaden makijaż nie przykrywał tych siniaków.
Tylko z takim startem masz dwie drogi. Pierwszą jest akceptacja: zjedzony przez strach i bezradność poddajesz się, pozwalasz rzucać sobą po ścianach. Myślisz: "pewnie zasłużyłem", albo "nie mam siły się stąd wyrwać". Istnieje też ta druga - ta, która przyniesie ci satysfakcję z każdego kroku. Ta droga pojawia się dopiero kiedy dojdziesz do kilku wniosków i zbudujesz w sobie siłę, ale wtedy wszystko przyjdzie łatwiej. Myśli tej drogi? "Ja to ja", "nikt nie będzie okazywał mi braku szacunku, nawet jeśli wydaje mu się, że ma do tego prawo." 
Dla niej nie było wyboru. Wychowana przez kolegów z podwórka nie zastanawiała się, którą drogą, tylko kiedy wcielić w życie tę drugą. Jej brat wyprowadził się kiedy miała trzynaście lat, obiecując, że wróci w jej osiemnaste urodziny. Obiecał i zniknął, a ona nie mogła już czekać. Były noce kiedy płakała w myślach, błagając go żeby chociaż zadzwonił, te w których życzyła mu śmierci, były też te pełne zrozumienia, bo wiedziała, że gdyby była na jego miejscu zrobiłaby to samo. Wyjechałaby nie odwracając się na nikogo.
Sama zrobiłam to, trzy lata później, w swoim stylu - z ogniem tym metaforycznym i tym dosłownym. To nie było okej, to przez nich nie potrafiłam ufać. Więc nie szukałam Micky'ego, wycięłam go z pamięci, wpychając w nasze wspomnienia całą złość i nienawiść. 
Przez pół roku szwendała się, dealowała, śpiewała na ulicy przez sekundę nawet nie myśląc o samobójstwie. Nic nie było złe, pomimo przerażającego świata. Nic nie mogło być gorsze od zła, które rodziło się w tamtym domu. Znalazła pracę jako kelnerka w szczurzastym barze w dolnym Londynie. 
Pamiętam, że nie zapomniałam o bracie. Czasem któryś z klientów wyglądał jak on, czasem wydawało mi się, że słyszę jego głos przekrzykujący chaos pub'u. A potem nadeszła rocznica pożaru. Pierwsza. Ta, którą spędziłam w areszcie, próbując uciec przed policją po dokonanej transakcji. Po 6 miesiącach w ośrodku naprawczym, który pełen był naprawdę złych ludzi, z naprawdę ciemną przeszłością wiedziałam już jak produkować narkotyki, jak dobrze je sprzedawać, a także jak pozyskać stałych i lojalnych klientów. Po wyjściu z Pięknej Resocjalizacji, z trzema funtami w kieszeni zdecydowałam się znaleźć brata. 
Westchnęła głęboko i zapukała do drzwi. Powstrzymała odruch uciekiniera i wyprostowała się. W drzwiach stał nieznany jej blondyn. Zająknęła się, ale uśmiech na jego twarzy jakimś cudem dodał jej pewności.
- Szukam Mickiego Joined.

***

Soundtrack

- Żadnej? - zapytał Niall następnego dnia ze wzrokiem wbitym z niedowierzaniem w Kayę. Leżał na morskiej kanapie w pozycji Małej Syrenki i próbował wycisnąć z Panny Joined top three piosenek 1D. Louis z Harry'm znikli po śniadaniu, ale reszta "ludzi pracujących" jak nazwał to Zayn, siedziała w studiu próbując dołożyć nową zwrotkę do mozolnie posuwającego się projektu. 
- Ani pół. - odpowiedziała kręcąc głową z wygórowaną pewnością. 
- Nie wierzę ci. Przyznaj się do chociaż jednego naszego kawałka, który naprawdę ci się podobał,a pokażę ci jak się tańczy. - pertraktował Liam, który siedział obok brunetki, pozwalając na to aby jej nogi splotły się z jego w jakiejś niewiarygodnie wygodnej pozycji. Im dłużej przebywał w jej towarzystwie tym bardziej zaczynał ją lubić. Irytująca była nadal, ale traktował ją z przymrużeniem oka, trochę tak jak młodszą siostrę - nieznośną, ale kochaną, która raz na jakiś czas potrzebowała po prostu klapsa w tyłek.  
- Wolałbym żebyś jednak tego nie robił. Chyba wszyscy wiemy jak sobie z tym radzisz. - parsknął Zayn. 
- Best I've ever had
Hips don't lie
You make me wanna... - zaśpiewał Niall rzucając kuszące spojrzenie Liam'owi.
Kaya zakrztusiła się śmiechem machając dłońmi w geście obronnym. 
- Fuck me. - powiedziała rzucając im prowokujące spojrzenie.
- Wiedziałem! - Wymsknęło się Payne'owi.
Micky, który siedział na podłodze leniwie kręcąc jointa podniósł zaciekawione spojrzenie. Jego siostra szybko zorientowała się, że będzie się musiała z tego wytłumaczyć. Prędzej czy później.
- Widziałam ten kawałek nagrany na jakimś koncercie z ich trasy, w którym chłopcy zamiast oryginalnego "rock me" śpiewali "fuck me". I wierz mi. Brzmiało dużo bardziej przekonująco. 
Zayn chrząknął, a Kaya rzuciła mu twarde spojrzenie. Obydwoje myśleli dokładnie o tym samym. Tylko jeden z nich na tamtym koncercie zmieniał tekst rzucając kuszące spojrzenie w stronę aparatu fanki. 
- Harry! - rzucił niczego nieświadomy Niall z entuzjazmem w stronę zielonookiego, który stanął w progu. - Nie uwierzysz co właśnie powiedziała Kaya.

6 komentarzy:

  1. Więc... cóz mogę napisać? Kolejny świetny rozdział, który robi niemałe wrażenie. Przeczytałam go dwukrotnie ponieważ uznałam, że jeden raz to stanowczo za mało. Mam nadzieję, że kolejny rozdział dodasz dość szybko bo już nie mogę usiedzieć, zastanawiając się co wyjdzie z tego dalej. Wchodzę tu średnio trzy razy dziennie, pomimo tego, że po prawej stronie mojego bloga wyświetlają mi się nowości na twoim blogu, ja wolę się upewnić, że niczego nie przegapię. ;)

    Zapraszam na nowy rozdział, który właśnie się pojawił.
    http://all-our-life.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Miło czytać, że jest się dla kogoś inspiracją. Cieszę się, że w jakiś sposób mogę Ci pomóc(?). ;) Dodaj szybko nowy rozdział!

    Tymczasem zapraszam również na:
    http://historia-o-terazniejszosci.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pomagasz. Wierz mi.
      Męczę się z kolejnym rozdziałem więc wpadam na teraźniejszość.
      Całusy!

      Usuń
  3. nono, się podziało! końcówka najlepsza! uwielbiam długie rozdziały i kocham jak ktoś tak piszę, dlatego Twój blog mi się spodobał, no i ofc nie tylko przez długość rozdziałów, ale przez treść najbardziej, haha, żeby nie było! ;-DDD dodawaj kolejny szybko.;-*

    http://miracle-drug-fanfiction.blogspot.com/

    http://we-have-got-a-bit-of-love.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O! To Ty! Ale cudownie, lubię to co piszesz.
      Dziękuję za komentarz i w ogóle, że Ci się chciało i, że przeczytałaś.
      Pyk!

      Usuń
  4. Nawet nie wiesz, jak wielkie mam wyrzuty sumienia, że dopiero teraz to wszystko czytam. Dla mnie po prostu czas leci za szybko i wydaje mi się, że się w tym wszystkim gubię :(
    Zawsze wydaje mi się, że znajdę porę na przeczytanie i mija dzień, dwa i następne. Ale to co ja robię, to już przesada ;/ Dosłownie wszystko zaczynam odkładać na później i to mnie samą przytłacza.
    Zwłaszcza okropnie się czuję, bo przeczytałam, że kończysz z opowiadaniem. Nie, nie, nie. Ja się chyba załamię. Piszesz fantastycznie, nie trzeba Cię zupełnie poprawiać. Masz swój własny, niepowtarzalny styl.
    Co do rozdziały był świetny. Ten moment jazdy Harrego i Kaii, ich krótka wymiana zdań. Potem wspomnienia dziewczyny, poznajemy w końcu jej przeszłość, a końcówka! Trochę zabawna, trochę tajemnicza. Wszystko takie idealne.
    Przepraszam, bo zawiodłam. Spóźniłam się. Oczywiście czytam dalej.
    Pozdrawiam
    A.

    OdpowiedzUsuń